Patron

Przestrzeń - to my! śpiewnik aktualności galeria forum linki



twórczość więźniarek

wspomnienia więźniarek

artykuły

korespondencja z Panią Władzią

Kilka słów o "Murach" - publikacja hm. Władysławy Sikory

zdjęcia

 

KILKA SŁÓW O „MURACH” – autor: hm. Władysława Sikora

„MURY”

 Konspiracyjna drużyna harcerska w hitlerowskim obozie koncentracyjnym RAVENSBRÜCK

            Dziękuję za zaproszenie na dzisiejszą konferencję. Pragnę opowiedzieć o naszej harcerskiej drużynie „MURY”, która powstała 65 lat temu, w listopadzie 1941 roku w obozie koncentracyjnym Ravensbrück i istnieje do dnia dzisiejszego już w bardzo małej grupie. Od roku 1990, od śmierci naszej drużynowej Józefy Kantor, przewodniczą nam: hm Anna Burdówna z Łodzi i hm Zofia Skalska z Łodzi. Z powodów zdrowotnych nie mogą brać udziału w tej konferencji – wysłały list z życzeniami.

            Jestem harcerką Chorągwi Śląskiej od roku 1932, czyli 74 lata. Na obozie harcerskim Hufca Cieszyńskiego w Rytrze złożyłam przyrzeczenie na ręce Komendantki Chorągwi Śląskiej Emilii Węglarzówny. Byłam: szeregową, zastępową, drużynową i do wybuchu II wojny światowej – komendantką Hufca Wiślańskiego Harcerek. Każde wakacje spędzałam na obozach harcerskich. Pierwsze pod wodzą Emilii Węglarzówny, Zofii Hoszowskiej – Kretowej, Lilki Kuśnierzewskiej - Kabatowej i Ady Korczyńskiej. Składam im – już dawno nieżyjącym – serdeczne podziękowanie za to, że zahartowały nas fizycznie i psychicznie. Potem prowadziłam już samodzielnie obozy harcerskie, a ostatni – w lipcu 1939 roku w Koszęcinie – obóz Pogotowia Harcerskiego dla drużynowych w Komendzie pod wodzą Ady Korczyńskiej.

            Następne lata wojenne – od roku 1940 do 1945 – spędziłam w hitlerowskim obozie koncentracyjnym Ravensbrück jako numer 3643. W maju 1940 roku aresztowało mnie ustrońskie gestapo.

            Ravensbrück był największym hitlerowskim obozem koncentracyjnym, położony 85 km na północ od Berlina. Założono go w marcu 1939 roku, początkowo dla opornych Niemek. Od wybuchu wojny w 1939 roku do maja 1945 roku przeszło przez ten obóz 130 tysięcy kobiet, dziewcząt i dzieci 27 narodowości, a w tym 40 tysięcy, czyli prawie jedna trzecia, Polek, z których tylko 8 tysięcy doczekało wyzwolenia. Dwieście Polek rozstrzelano, 72 operowano doświadczalnie, wiele tysięcy zginęło wskutek głodu, zimna, chorób, śmiertelnych zastrzyków fenolu i śmiercionośnego gazu.

 

W 60 rocznicę wyzwolenia Ravensbrück ufundowałyśmy tablicę Pamięci Polek, na której są umieszczone powyższe dane w języku polskim i niemieckim. Na tej tablicy jest napis: „Jeśli echo ich głosów zamilknie – zginiemy”. Tablicę tę poświęcił papież

Jan Paweł II, będąc w Berlinie w czerwcu 1996 roku. Umieściłyśmy ją na terenie Muzeum obozu w Ravensbrück.

 

            Przytaczam słowa harcerki Marii Masłowskiej z książki pt.: „Mury”. „ (…) Obóz w Ravensbrück był nieustannym koszmarem, stwarzał sytuację ciągłego zagrożenia, wtłaczał w tryby zautomatyzowanej machiny terroru, osłabiał dynamikę życiową, zmuszał do morderczej, niejednokrotnie bezsensownej pracy fizycznej, bez niezbędnej ilości snu, bez wypoczynku, bez dostatecznego pożywienia, bez ciepła, w warunkach urągających wszelkim zasadom higieny. Atmosfera zagrożenia i skrajnej nędzy doprowadzała do poniżenia. Potrzeby biologiczne ulegały karykaturalnym przerysowaniom, były walką o życie. Ustawicznie nękające wstrząsy emocjonalne: - selekcje, egzekucje, groza śmierci, choroby, brak kontaktów z rodzinami, ze światem doprowadzały do stałego napięcia nerwowego i psychicznego. Pytałyśmy siebie, czy to można przeżyć ? Były takie więźniarki, które, załamane psychicznie, rzucały się na naelektryzowane druty kolczaste rozciągnięte na murze obozowym (…)”.

            Na tym tle zrodziły się „Mury”. We wrześniu 1941 roku przybył do obozu transport z Tarnowa. Była w nim Józefa Kantor, nauczycielka z Szopienic, harcerka – członek Komendy Chorągwi Harcerek w Katowicach do wybuchu wojny i kilka innych harcerek. Przekradłam się na ich blok kwarantanny, do którego nie wolno było się nikomu zbliżać. Ujrzałam w oknie bloku Józefę Kantor i Anielę Widę – przedwojenną hufcowi Bielska. Znałyśmy się z odpraw hufcowych. Na  Jubileuszowym Zlocie ZHP w Spale, w lipcu 1935 roku, moja cieszyńska drużyna obozowała obok drużyny Józi Kantor z Szopienic. Ostatni raz spotkałyśmy się wiosną 1939 roku na konferencji hufcowych Katowickiej Chorągwi Harcerek w Górkach koło Cieszyna w Szkole Instruktora Aleksandra Kamieńskiego. A teraz, w pasiakach, w obozie koncentracyjnym Ziuta ( bo tak ją nazywałyśmy) była szczuplejsza, ale oczy jej błyszczały - jak dawniej. Zdradziła mi, że ma zamiar tu, w obozie, założyć tajną drużynę harcerską. Były razem z nią harcerki – Maria Rydarowska – hufcowa z Gorlic, Zofia Janczy – hufcowa z Nowego Sącza i Aniela Wideł – hufcowa z Bielska.

            Tak pisze o tym Ziuta w swych notatkach:

„ (…) Zobaczyłam Władzię Sikorę z Cieszyna, hufcową, którą wtajemniczyłam w nasze zamiary zorganizowania drużyny. Ufałam Jej, bo znałam z pracy harcerskiej na terenie Komendy Chorągwi Katowic, podobnie jak Nelę Wideł z Bielska. Władzia powiedziała mi, że pracuje w kantynie i na jej bloku poznała kilka harcerek: Hanię Burdówną, Krygier i inne. Przyrzekła mi utworzyć zastęp kuchenny. (…)”.

            Jeszcze w czasie kwarantanny Józefa Kantor umówiła się na spotkanie „na trzeciaku” (trzypiętrowa prycza) z Marysią Rydarowską, Zosią Janczy i Nelą Wideł po apelu.

Tak pisze o tym:

 (…) Wtłoczyłam się powoli na pryczę Zosi. Trójka harcerek siedzi przytulona do siebie. Nie ruszają się, by nie strącić niczego, choćby najmniejszej słomki na niższe piętro. Jak opisać to, co w tej chwili czujemy ? Słyszymy przyśpieszone tętna.

            Wypowiedziane przeze mnie hasło CZUWAJ i splot dłoni potęgują siłę naszej wspólnoty. Odzew Czuwaj znaczy: nie damy się, przetrwamy ! W szeptach, prawie że z ust do ust, mówimy o tym, co najbardziej zagraża nam wszystkim: utrata równowagi wewnętrznej i pogody ducha. Mówimy o konieczności pomocy wzajemnej, o konieczności oderwania myśli od straszliwej obozowej rzeczywistości, o stałej gotowości i pokonywania nieprzewidzianych trudności i szykan, o tym, że każda harcerka powinna właśnie teraz sięgnąć do nagromadzonych przeżyć w czasie służby harcerskiej w wolnej Ojczyźnie i ratować się nimi w chwilach ciężkich. Szepty nasze trwają długo, a wynikiem tych urwanych godzin spoczynku był plan pracy takiej treści:

 

1.         Czuwanie nad własną postawą, aby była zgodna z ideologią harcerską.

2.         Zachowanie równowagi wewnętrznej, godności i pogody ducha.

3.         Podtrzymanie na duchu innych współwięźniarek.

4.         W szerokim kręgu wzajemna pomoc moralna i materialna. Opieka nad starszymi i chorymi.

5.         Próba skierowania myśli ku sytuacji ponadobozowej, aby oderwać więźniarki od koszmaru dnia codziennego, ciągłego upodlenia przez władze hitlerowskie oraz próby oderwania rozmyślań o groźbie śmierci. Pada pytanie: Jakimi sposobami ?

Odpowiedź brzmi jednoznacznie: „ Każda z nas musi znaleźć środki do

            osiągnięcia zakreślonego planu, zależnie od chwili, od sytuacji, na własną rękę lub

            z zespołem (…) „

 

            Tak się zaczęło. Tropiłyśmy harcerki na bloku pracy, czasem zdradzała je potajemnie nucona piosenka harcerska, uśmiech pomimo cierpienia, pomoc słabym i chorym.

            Nasze godło „MURY” zdobywałyśmy na tajnych ćwiczeniach. Nie dlatego, że nasz obóz otaczał gruby mur z kolczastym, naelektryzowanym drutem, niosącym śmierć, ale dlatego, że „Mury” to symbol siły, wytrzymałości, nieugiętości, hartu ducha, by przetrwać i pomóc przetrwać innym. A po powrocie do kraju trzeba odbudować Ojczyznę i stawiać nowe mury.

            Drużyna liczyła siedem zastępów. Pierwsze zastępy – to „Cegły” i „Żwiry”. Przybywały do obozu nowe transporty, a w nich harcerki z całej Polski i tworzyły się nowe zastępy: „Kielnie”, „Wody”, „Kamienie”, „Cementy”, „Fundamenty”. Do drużyny należały doświadczone przedwojenne harcerki, ale były także takie, które złożyły przyrzeczenie w obozie. Stan drużyny był płynny: egzekucje i wywożenie do innych obozów. Najmłodszą była  Janina Potoczek z Krakowa, urodzona 7.10.1926 r., a najstarszą pani profesor z Pabianic – Helena Salska, urodzona 3.03.1884 r., organizatorka tajnego życia kulturalno – oświatowego w obozie, która teraz odnowiła swe przyrzeczenie.

            Warunki w obozie były coraz trudniejsze. Przytoczę słowa hm Marii Masłowskiej z książki „Mury”:

„ (…) Stopniowo napływały transporty z całej Europy. Oprócz więźniarek politycznych, stosunkowo niewielki procent stanowiły kryminalistki (zielony trójkąt) i tzw. asocjalne więźniarki, karane za włóczęgostwo (czarny trójkąt) i badaczki „Pisma Świętego”, głównie Niemki, osadzone za antywojenne postawy. Z początku różne funkcje w obozie, obok esesmanek, pełniły przestępczynie i więźniarki asocjalne, na których władze SS budowały swoje cele: uzyskanie wśród więźniarek narzędzi szpiegostwa i terroru, stworzenie wewnątrz grup atmosfery konfliktów i codziennych udręk, wynikających z różnic poziomu moralnego i intelektualnego. Dozorczynie – sadystki albo bezpośrednio wymierzały okrutne, poniżające kary, albo pisały meldunki za bardzo błahe przewinienia, na skutek czego ofiara dostawała się do „bunkra” lub do bloku karnego, skąd rzadko wracała, a jeżeli nawet – to z bardzo zniszczonym zdrowiem.

            Władze obozowe stanowili ludzie prymitywni i niewykształceni. Bystre, inteligentne Polki wykorzystały ten stan rzeczy. Starały się objąć funkcje obozowe ze względu na ich użyteczność, początkowo w blokach mieszkalnych, aby zapobiec bestialstwu sztubowych, blokowych i kolonek. Później przeniknęły do biur komendantury z racji znajomości języka niemieckiego i umiejętności organizacji pracy.

Zręczne, zdrowe i silne Polki zaczęły pracować w kuchniach i magazynach, a ofiarne lekarki i pielęgniarki w rewirze. (…)”.

            Należało podjąć zespołowe działanie, aby bronić się przed psychicznym załamaniem w tragicznych warunkach życia lagrowego. Koleżanki, pracujące w kolumnach roboczych na zewnątrz obozu, nawiązywały potajemne kontakty z Polakami będącymi w Niemczech na robotach. Przy ich pomocy zdobywały tak potrzebne w obozie lekarstwa, przekazywały  ważne wiadomości o akcjach w obozie, nazwiska rozstrzelanych Polek i operowanych doświadczalnie. Często wykorzystywały zdobyte w harcerstwie umiejętności, jak pisanie „sympatycznym atramentem”. Pracujące w rewirze pomagały chorym na blokach, starym przeznaczonym do selekcji. Harcerki, pracujące w kuchni SS, nie bacząc na kary bunkra i chłosty, dożywiały najgłodniejsze resztkami esesmańskiego jedzenia, a przede wszystkim ofiary pseudomedycznych eksperymentów. W potajemnej, kulturalno – oświatowej pracy przodowały nauczycielki, które uczyły skupioną wokół siebie młodzież i dzieci, ukazując im świat wiedzy i piękna. W pracach tych uczestniczyły nie tylko „Mury”, ale też inne harcerki i wspaniałe Polki. W walce o przetrwanie nawiązałyśmy kontakt z innymi narodowościami, między innymi z Francuskami, które wraz z nami uczestniczyły w potajemnych obchodach polskich i francuskich świąt narodowych. Powstał w obozie Międzynarodowy Ruch Oporu, w którym i my miałyśmy swój udział. Po wojnie, w dniach 7-8 maja 1971 roku, odbyło się w Ustroniu – Jaszowcu spotkanie międzynarodowe byłych więźniarek kobiecego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, poświęcone ruchowi oporu w tym obozie.

            Jesienią 1944 roku „Mury” zdobyły prawdziwy sztandar harcerski. W trakcie segregowania rzeczy, odebranych Polkom z Powstania Warszawskiego, znalazły zawiniątko, w którym znajdował się sztandar 13 Drużyny im. Zofii Wocalewskiej z Warszawy. Sprytna harcerka – Marysia Jastrzębska – Boniecka schowała go w pustym kotle po kawie i zaniosła na blok Ziuty Kantor. Ta zaszyła go w małą poduszeczkę i przechowywała w swojej pryczy. Był on wielkim skarbem dla nas – Drużyny „Mury”, ale bałyśmy się, że możemy go w czasie rewizji na bloku stracić. Sztandar uratował się. Józia Kantor przewiozła go do Szwecji. Dnia 25 kwietnia, dzięki staraniom Czerwonego Krzyża, skaut szwedzki hrabia Folke Bernadotte zorganizował transport około pięciu tysięcy Polek z naszego obozu do Szwecji. Porozumiał się z szefem hitlerowskich obozów koncentracyjnych Himlerem i ten, bez wiedzy Hitlera, zgodził się na wywiezienie części więźniów do krajów neutralnych – Szwajcarii i Szwecji. Akcję tę opisuje Folke Bernadotte w książce pt. „Slutet”, która w tłumaczeniu na język polski, nosi tytuł „Koniec III Rzeszy”. Najpierw wyjechały więźniarki z krajów północnych, a potem był jeden transport polski, w którym i ja się znalazłam wraz z częścią „Murów”. Gościnna Szwecja leczyła nas i, po częściowym odminowaniu Bałtyku, organizowała transporty do Ojczyzny. Jesienią Józia Kantor przewiozła zdobyty sztandar do Polski. Przy pomocy Zakładów Hutniczych w Szopienicach zdobyła piękne drzewce wykonane z odpowiednimi emblematami i lilijką. Zawiadomiła harcerki z Warszawy i dnia 14 maja 1947 roku przyjechałyśmy do obozu Auschwitz. Tam, pod Ścianą Śmierci, przekazałyśmy sztandar harcerkom z Warszawy. W styczniu 1948 roku odbyło się uroczyste wręczenie tego sztandaru 13 Drużynie Harcerskiej im. Zofii Wocalewskiej w Warszawie, ze słowami Ziuty Kantor: „Druhny ! Tym sztandarem – symbolem – przekazujemy Wam niejako testament tych, którzy oddali swe życie za Waszą wolność i szczęście. Mocny duchem nie zna lęku przed żadnym niebezpieczeństwem, ma siłę do przezwyciężania największych trudności życiowych dla dobra bliźnich i ojczystego kraju. Waszym zadaniem – zadaniem pokolenia współczesnego, jest wygrać wielki wyścig ducha serc i rąk dla zapewnienia pokoju na świecie.”

 

            Józefa Kantor była osobą głęboko wierzącą. Pomimo zakazu i kar organizowała na blokach wspólne modlitwy, nawet niedzielne Msze św. Pozwalały nam przetrwać, przenosiły myślą do kraju, do rodziny i pozwalały zapomnieć o koszmarze. Jeszcze w obozie postanowiłyśmy, że po powrocie w maju każdego roku będziemy dziękować w Częstochowie na Jasnej Górze Panu bogu i Matce Bożej za wyzwolenie. Dotrzymujemy tego słowa i każdego roku odbywają się pielgrzymki więźniów z różnych obozów. W tym roku spotkałyśmy się po raz 61. Spotykałyśmy się również w klasztorze Sióstr Służebniczek w Panewnikach w styczniu każdego roku na rekolekcjach. W czasie tych ogólnowięźniarskich spotkań zawsze były zbiórki „Murów”.

 

 

            „Mury” ufundowały po wojnie swój sztandar, który towarzyszył nam we wszystkich uroczystościach w kraju.

                    

 

Był też z nami w Ravensbrück w kwietniu 1996 roku, w 50-tą rocznicę wyzwolenia obozu. Niestety, już nie możemy go nosić ( za ciężki) i postanowiłyśmy przekazać go do Muzeum Harcerstwa w Warszawie. Dnia 8 czerwca 2002 roku, podczas uroczystego zebrania Rady Naczelnej ZHP w Warszawie w Belwederze, trzy delegatki „Murów” – Katarzyna Mateja, Kama Janowicz i Władysława Sikora przekazały sztandar młodzieży dla Muzeum Harcerstwa.

 

            Z inicjatywy Józi Kantor uczestniczyłyśmy po wojnie wraz z innymi koleżankami obozowymi w wielu wycieczkach autokarowych. Zwiedziłyśmy prawie wszystkie sanktuaria Maryjne w Polsce. Byłyśmy we Włoszech w Rzymie, we Francji w Lourdes, w Paryżu, w Hiszpanii i w Fatimie w Portugalii. Pojechałyśmy też do Szwecji, by w Sztokholmie, na grobie hr. Folke Bernadotte, złożyć kwiaty i podziękować za wyzwolenie. Wycieczki nie były kosztowne, bo wynajmowałyśmy autokary z Orbisu, a program i pilotaż był nasz. Ziuta organizowała je po harcersku i cały autokar rozbrzmiewał pieśniami harcerskimi. Na wezwanie Ziuty napisałyśmy wspomnienia o pracy naszej drużyny w obozie, które złożono w archiwum w Warszawie. Niestety, nie pozwolono ich wydać. Danuta Brzosko –Mędryk, dziennikarka, więźniarka obozu w Majdanku, po przeczytaniu ich wydała książkę w formie beletrystycznej o „Murach”. Nie byłyśmy z niej zadowolone. Dopiero w roku 1986, staraniem Śląskiego Instytutu Naukowego w Katowicach, ukazała się książka „Mury”- Konspiracyjna Drużyna Harcerska w Ravensbrück”. Są to nasze oryginalne wspomnienia w formie gawęd dla młodzieży harcerskiej.

 

W następnych latach uczestniczyłyśmy w wielu spotkaniach z młodzieżą harcerską:

         W listopadzie 1970 roku spotkałyśmy się w Ośrodku Harcerskim w Chorzowie, zorganizowanym przez Chorągiew Śląską ZHP.

         W maju 1971 roku uczestniczyłyśmy w Międzynarodowym Spotkaniu Komitetu Byłych Więźniarek Ravensbrück poświęcone Ruchowi Oporu w obozie. Wzięły w nim udział 24 delegatki zagraniczne z 12 krajów. Zjazd odbył się w Ustroniu – Jaszowcu, o czym nie było żadnej wzmianki w lokalnej prasie.

         W maju 1972 roku odbył się zjazd w Łodzi, na którym Józefa Kantor odebrała przyrzeczenie od harcerek: „Przyjmijcie od nas pałeczkę w sztafecie pokoleń. Niech i Wam przyświecają szczytne ideały ZHP, abyście mogły więcej zdziałać niż my, bo w słońcu wolności”.

 

Hm Zofia Skalska z Łodzi prowadzi od wyzwolenia do dnia dzisiejszego naszą kronikę „Murów”. W dniu tego Zjazdu druh hm Aleksander Kamiński tak wpisał się do kroniki:

„Udział w uroczystościach zainicjowany przyjazdem „Murów” do Łodzi – to nie lada przeżycie dla instruktorów harcerskich, pamiętających tamte złe, ale i piękne czasy. Niżej podpisany odczuwa na tym spotkaniu coś w rodzaju małej wartości: udało mi się uniknąć obozu Szucha, Pawiaka, czy umiałbym się w godzinach takiej próby zachować, jak Wy”.

         W kwietniu 1970 roku było spotkanie „Murów” w Poznaniu zorganizowane przez Komisję Historyczną Komendy Chorągwi ZHP.

         W czerwcu 1976 roku odbył się zlot „Murów” w Warszawie na zaproszenie Naczelnika ZHP druha PL Jerzego Wojciechowskiego.

         W grudniu 1980 roku spotkałyśmy się w Oleśnicy, na Zamku w Centralnej Szkole Instruktorskiej na zaproszenie Głównej Kwatery ZHP. Otrzymałyśmy Krzyże za Zasługi dla ZHP, które wręczyła nam Naczelnik druhna B. Kuchcińska ze słowami: „Ilekroć spotykam się z Wami, przeżywam ogromne wzruszenie. Słuchając Waszych wspomnień, zadaję sobie pytanie, ile trzeba pracować, aby osiągnąć tak wielką siłę woli, taki hart.”.

         W sierpniu 1981 roku odbyło się drugie spotkanie „Murów” w Oleśnicy. Jeden z wieczorów poświęciłyśmy pamięci druha Aleksandra Kamińskiego. Z radością uczestniczyłyśmy przez jeden wieczór w obozie Hufca Lubin w Wygnańczycach.

 

 

W czasie ogniska nasza wspaniała recytatorka Sabina Milanowska wygłosiła piękny wiersz pt.: „Harcerska piosenka uwięziona za lagrowym murem” autorstwa Jadwigi Staniszewskiej:

Harcerska piosenka na dnie myśli skryta         
Szła z nami odważnie w nieznane pod ręką,
Każde zwątpienie rozwiać się starała
Łzę każdą osuszyć, złagodzić udrękę.

 Harcerska piosenka orlich skrzydeł lotem
Beztrosko płynęła ponad czarne chmury
Blaskiem nadziei świeciła jak tęczą,
Wiarą ożywiając „Ravensbrückie Mury”.

 Harcerskiej piosence dobry wiatr wtórował,
Choć nigdy pełnym nie zabrzmiała głosem,
W więźniarskich trepach wlokła się wraz z nami
Uginając plecy pod uderzeń ciosem.

 I nie zapłakała głodem przymierając,
Kiedy rozpaczy zżerała ją siła
Głęboko tkwiła pod brudną kapotą,
Zanim wolności godzina wybiła.

 Harcerska piosenka wróciła szczęśliwie,
Miarowym rytmem znów jej serce bije.
Dziarsko z drużyną ku słońcu podąża,
W przyszłość wpatrzona, dniem wczorajszym żyje.

 Gdy do ogniska ciemna noc się zbliża
W dal płyną słowa o huczącej burzy
Druhna – więźniarka spokojnie oddycha
Bo dzień koszmarny już się nie powtórzy.

 I tylko echo wśród buków i dębów
Na fali czasu wznosi się do góry
Ożywia pamięć harcerskiej piosenki
Która wspierała Ravensbrückie Mury. 

         W kwietniu 1983 roku zaprosiła nas Chorągiew Ziemi Tarnowskiej do Tarnowa. Na uroczystym ognisku harcerskim spotkało się młode pokolenie harcerzy z nami i byłymi żołnierzami frontowymi z 1939 roku.

         We wrześniu 1983 roku przyjechały „Mury” z całej Polski na odsłonięcie Pomnika Harcerskiego w Katowicach. Z radością patrzyłam na rzesze harcerek i harcerzy zapełniających Katedrę. Baliśmy się, czy młodzi dobrze zaśpiewają Modlitwę Harcerską „O Panie Boże”. Jednak pięknie zabrzmiała w Katedrze, a potem, kiedy wszyscy otoczyliśmy Pomnik Harcerski i Ksiądz Biskup poświęcił go, po wspólnej modlitwie zaśpiewaliśmy ją jeszcze raz. O godz. 16-tej odbyło się odsłonięcie pomnika.

         W listopadzie 1984 roku było spotkanie „Murów” na Uniwersytecie w Lublinie

         Ostatni nasz zjazd był w roku 1987, zorganizowany przez Chorągiew Wrocławską ZHP. Zwiedziliśmy Panoramę Racławicką a potem pojechaliśmy do Sobótki – pięknego Ośrodka Harcerskiego. Miałyśmy się spotkać z kadrą instruktorską i młodzieżą harcerską. Byłyśmy zawiedzione, bo do Sobótki przyjechała tylko grupa małych harcerzy.

         Miałyśmy także nasze spotkania wypoczynkowe – wczasy w Spale i Smardzewicach, które pomogło nam zorganizować Stowarzyszenie im. Maksymiliana Kolbego. Tak zapisałyśmy w kronice: „W rodzinnej atmosferze w Spale pogłębiłyśmy naszą dawną przyjaźń, a śpiewem i uśmiechem zdobyłyśmy – jak to nam okazywano – sympatię uczestników wczasów. Dyrektorka ośrodka ŁAN w Smardzewicach powiedziała, że (…) „uśmiech Pań, ich radość życia, nauczyły nas, że w każdej sytuacji należy znaleźć coś dobrego i przetrwać najcięższy okres (…)”

 

 

Dnia 25 września 1990 roku nasza wspaniała drużynowa – Józefa Kantor odeszła na „wieczną wartę”. Na jej grobie, na szopienickim cmentarzu, jest duży harcerski krzyż i zawsze kwiaty.

 

Pięć lat po jej śmierci, dnia 24 września 1995 roku z naszej i mieszkańców Szopienic inicjatywy odbyła się podniosła uroczystość upamiętniająca działalność Józefy Kantor. Najpierw na cmentarzu, a potem w kościele pod wezwaniem św. Jadwigi. Oprócz „Murów”, które przyjechały z całej Polski, uczestniczył w niej Krąg Starszoharcerski z Katowic,liczne rzesze młodzieży harcerskiej, a wśród nich młoda drużyna harcerska „Mury” ze swym sztandarem. Przemawiali przedstawiciele władz miasta Katowic i Szopienic oraz organizacji kombatanckich. W kościele odsłonięto tablicę poświęconą pamięci Józefy Kantor.

           

Wykorzystujemy wszystkie okazje – nasze spotkania, prywatne, indywidualne na nawiązanie kontaktu z młodym pokoleniem harcerskim. Zięć naszej harcerki – Heni Bartnickiej – Tajchert – dr Janusz Tajchert, ordynator chirurgii w szpitalu we Włodawie, stworzył pierwszą stronę internetową poświęconą więźniarkom obozu koncentracyjnego Ravensbrück, a szczególnie królikom doświadczalnym [http://tajchert.w.interia.pl]. Ta praca – wg niego – to powinność wobec teściowej i współwięźniarek. Córka naszej harcerki Władysławy Ponieckiej – Wojciechowskiej, mieszkająca w Las Vegas, przekazała Januszowi Tajchertowi mnóstwo bardzo ważnych informacji obozowych o losach powojennych byłych więźniarek, wiele archiwalnych już zdjęć i pamiątek z obozu. Dzięki ich zaangażowaniu i pasji dra Tajcherta historia Ravensbrück, a w szczególności jej polski rozdział, nie zniknie w mrokach zapomnienia i przemilczenia.

 

Dzięki internetowi młode harcerki zdobyły nasze adresy i utrzymują z nami kontakt.

Drużyna ZHR z Gorzowa Wielkopolskiego koresponduje ze mną od dwóch lat. Nosi nazwę „harcerek z Ravensbrück”. Będąc na zimowisku w Żywcu, odwiedziły mnie 24 harcerki, pięknie umundurowane, z gitarą i swoją wychowawczynią. Spędziłyśmy wspaniały wieczór. Wychowawczyni żegnając się, powiedziała: „Po dzisiejszym wieczorze postanowiłam się jeszcze bardziej zaangażować”.

 

Ta drużyna opiekuje się pomnikiem poświeconym wszystkim więźniom z Ravensbrück zmarłym po wojnie. Po ewakuacji obozu zostały w nim tylko chore, którymi opiekowały się także nasze harcerki z „Murów” – Hania Burdówna i Kama Syczowa.

Gorzowski PCK wysłał do obozu dwa samochody, w których przywieziono ciężko chorych. Zmarłych pochowano na cmentarzu gorzowskim i w 1990 roku postawiono im pomnik.

            Pisze do mnie także drużyna z Międzyrzecza Podlaskiego im. Józefy Kantor. Wysyłamy im materiały dokumentalne, m.in. kasetę z uroczystości w Szopienicach.

            Przedstawiłam pracę naszej drużyny „Mury” od 1941 roku do 1945 roku w konspiracji obozowej oraz jej jawną, bardzo aktywną działalność powojenną. Większość z nas odeszła już na wieczną wartę, a pozostałe – odchodząc wierzymy, że harcerska służba Bogu, Polsce i drugiemu człowiekowi trwa i dzięki młodym harcerkom i harcerzom trwać będzie nadal.

 

CZUWAJ !

 

 

 hm Władysława Sikora

z domu Pawłowska

 

do góry

 

Powrót do strony głównej